Abaren – o autorze

Abaren

W tym miejscu zamieszczam kilka słów o sobie. Nie wiem, czy mam się czym pochwalić, lecz chciałbym przedstawić parę faktów na swój temat. Może Cię zanudzę. Może się uśmiejesz. A może zacznę od początku...

Nazywam się Wojciech Zieliński, ale na tej stronie publikuję jako Abaren. Tak, to pseudonim. Tak, jest nietypowy. Wyróżnia się i z pewnością brzmi nieco dziwnie. Ale bardzo mi się podoba.

A poza tym spróbuj wpisać moje nazwisko w Google. Wyskoczy jakiś aktor. Jest też kompozytor, komentator sportowy i paru innych. Całkiem spora banda. Trudno byłoby się jakoś wyróżnić w tej grupie, prawda? Dlatego pozostanę przy swoim pseudonimie.

Kilka słów o mnie

Urodziłem się w 1978 roku w Poznaniu. Jestem więc poznaniakiem z krwi i kości. Niektórzy nawet mówią, że również z duszy (ale o tym przy innej okazji). Być może dlatego nigdy się z tego miasta nie wyprowadziłem.

Płeć? Mężczyzna – zadeklarowany i niezamierzający kombinować w żaden sposób przy swojej płciowości. Wiem, że to obecnie popularny trend, ale jakoś mnie to nie kręci. Nie mam zamiaru się wygłupiać.

Wykształcenie? Może nic genialnego, ale całkiem nieźle się bawiłem w młodzieńczych latach. W efekcie jestem więc absolwentem Wydziału Prawa i Administracji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Wielu ludzi uważa, że to elitarne studia, ale dla mnie prawo nigdy nie stanowiło jakiegoś specjalnego wyróżnika. Studia wspominam jako stosunkowo nieskomplikowany etap swojego życia.

Zawód wykonywany? To już kwestia bardziej złożona i chyba nie bardzo wiem, jak powinienem się na dzień dzisiejszy określić. Uprzedzam pytania: nie, nie jestem prawnikiem. Choć byłby to całkiem przyjemny zawód, wybrałem zupełnie inny kierunek. Nie pamiętam, kiedy znalazłem się na tej pokręconej ścieżce. Być może – nieświadomie – zawsze nią kroczyłem, a prawo było tylko przydrożnym parkingiem. Trzeba było załatwić niezbędne potrzeby i... ruszyć dalej przed siebie.

Obecnie zajmuję się kilkoma rzeczami. Są to dziedziny dość luźno ze sobą powiązane, za to żadna nie łączy mnie z przyprawiającym o ciarki na grzbiecie pojęciem etat. Lubię opowiadać znajomym, że jestem bezrobotny, ale to nie jest prawda.

Wręcz przeciwnie. Pracuję od rana do późnego swym mrokiem wieczoru. Czasami nawet w nocy zdarzy mi się wykonać tę czy inną ekscytującą czynność, ale o tym też na razie nie będę się rozpisywał.

Chyba najlepiej pasujące do mnie określenie to freelancer. Problem w tym, że większość zleceń przyjmuję od... samego siebie. No właśnie. Wspominałem, że to skomplikowane?

Skoro jesteś na tej stronie, to wiesz, że zajmuję się też tworzeniem. Przyznaję jednak, że część moich utworów śpi jeszcze w szufladzie, a ja czasami tylko wyciągam je, by połaskotać piórem. Chichrają się wówczas, lecz cały czas nie dają się ukończyć. Jestem więc cierpliwy. Jak i wszyscy, którzy czekają na moje teksty.

Moje pasje? Pierwsza i najważniejsza to żona. Słodka, miła i piekielnie inteligentna. I zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Kiedyś może napiszę na ten temat więcej, bo to ciekawa historia.

Drugą pasją jest... życie. Tak. Moje życie – proste, cudowne, ekscytujące – jest moją ogromną pasją. To może wydawać się dziwne, ale uważam, że życie jest niczym dzieło sztuki. Należy nad nim pracować tak samo pieczołowicie, jak robi to wytrawny malarz tworzący obraz.

Do czego dążę? Tu cię zaskoczę. Nie chodzi mi o sławę, bogactwo czy jakąkolwiek formę władzy. To są cholernie nudne sprawy. Od sławy boli głowa (a często też i dupa). Bogactwo korumpuje duszę, zamieniając ją w kloaczną ścierkę. Natomiast władza czyni z człowieka największego w świecie niewolnika (wiem, to paradoksalne).

Moim podstawowym dążeniem jest więc utrzymanie słodkiej w smaku równowagi. Ciało i umysł – a do nich jeszcze coś bardziej niematerialnego – oto nieziemska mikstura zapewniająca długie lata zadowolenia i szczęścia. Dotychczas całkiem nieźle mi się to udawało. I mam szczerą nadzieję, że dalej tak będzie.

A o czym marzę? To może wydawać się dziwne; może nieco smutne. Ale powiem ci. Marzę o swojej śmierci – momencie, w którym powoli zacznę wyślizgiwać się z tego pięknego świata.

Nie chodzi jednak o sam fakt zakończenia ziemskiej egzystencji, lecz o to, by w tej właśnie chwili móc powiedzieć: "Jestem zadowolony ze swojego życia".

Tak. To jest moje największe marzenie.

Jego spełnienia ze szczerego serca życzę sobie i wszystkim istotom zamieszkującym bezbrzeżny ocean zwany pieszczotliwie wszechświatem.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej bloga o sztuce.

Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: abaren, wojciech zieliński, wojciech abaren zieliński, wojciech p p zieliński, abaren blog, abaren sztuka, abaren strona autorska.